Nie wiem jak to jest, że wchodzi człowiek do pierwszej z brzegu knajpki i nie może się napić piwa, żeby nie słyszeć piania chłopczyka w okularach z grubymi ramkami i grzywką na boczek na temat sztuki współczesnej. No ale Krakusy lubią swoje miasto, to najważniejsze. No i ten rynek po zmroku!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O, a my tyle razy byliśmy w Krakowie, ale nigdy po zmroku. Człek jednak nie wie ile czasami traci ..
OdpowiedzUsuń