Maczeta została w Malabo.
Do domu przywiozłem sobie kolce w dłoni, krwiaka w stopie, kawałek zasuszonej liany i łuskę, której zawartość pozbawiła zapewne życia jakąś małpę z ginącego gatunku. I wspomnienie zapachu, który przegrywa jedynie z syberyjską tajgą...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A gdzie skały, kamloty, cokolwiek....!? :D
OdpowiedzUsuńPozdro!
Dawid
Ze skałami na Bioko ogólnie słabo. Podobno jest gdzieś coś, ale w dżungli, daleko i pewnie parchate:P
OdpowiedzUsuń